środa, 10 sierpnia 2016

Rozbiórka dachu

Dwa kolejne dni pracy to kolejna rozbiórka. Przed domem ława już dobrze wyschła, można chodzić, nikt się nie utopił. Jest dobrze. Odbyło się też pierwsze robocze spotkanie na budowie z kierownikiem budowy i... 'so far, so good'. Siary nie ma. 



Przed domem pojawia się coraz więcej materiału, są bloczki, piasek, wapno, materiału nie zabraknie na kolejne dni pracy, tym razem bardziej konstrukcyjnej niż rozbiórkowej. Choć taka nadal też jest jeszcze oczekiwana.

Inspekcja i wspólne planowanie. Wygląda to dobrze, choć na zewnątrz artystyczny bałagan. Ustalamy gdzie powstaną wypusty na prąd, wodę, fotowoltaikę, i co tylko się da.
A na górze zamiast dachu widnieje pełen wdzięku, stateczny, dostojny, mający bez mała pół wieku, łysy komin. Spokojnie, komin też się rozbierze. 
Trwają gorące dyskusje co do rozbiórki komina, odbudowy, wyczystki, szczegółów nie ma końca. 


Jeszcze dwa tygodnie temu daszek zdobił polski tradycyjny eternit, a teraz nad stropem ino niebo. Strop też w całości się nie ostanie. Idzie częściowo pod młot i topór.


Spacer na poddaszu zyskał nowy smaczek. Liśćmi już się da poszurać, ale za to widoki bardziej otwarte. Można by tak zostawić i rzec, że to przecież architektura minimalistyczna. Wygody też pełne minimalizmu. Czyli styl japoński, zero mebli, co podobno zyskuje na popularności ostatnio w Belgii. 

Rozbiórka trwa, a Inwestor skrupulatnie liczy ile cegły perforowanej i pełnej na kominy. Jakie szyby kominowe, kwasówki, średnice otworów na szyby... Matematyka jakoś jeszcze idzie, ale część artystyczna to już męka pańska. W bólach udało się wybrać cegłę na komin o wdzięcznej nazwie Stratus. Dzwonię, zamawiam... i co się okazuje. Cegła wyszła ze sprzedaży i teraz jest nowa, ale to już nie to. Nic to. Na pewno uda się ją sprowadzić skądś w tym kraju. Albo wpaść na coś nowego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz