sobota, 24 czerwca 2017

Prototyp ogrodzenia

Wraz z kolejnymi etapami krystalizuje się jakaś tam koncepcja. Kieruje mną minimalizm twórczy, który nakazuje ponawiać wybory, które się udały.

I tak na przykład skora dachówka się udała na dachu, tu musi się udać gdzie indziej. Dlatego też z tej samej dachówki są już gotowe parapety zewnętrzne. I jedziemy dalej.

Skoro parapety wyszły super 'cool', to ułożymy dachówkę na ogrodzeniowych słupach. Kto mi zabroni? A poza tym co ja zrobię z całą paletę materiału, czyli dachówki, która się ostała po zrobieniu dachu...  


I tak mamy pierwszy prototyp ogrodzenia. Na słupach miałyby widnieć dachówki, a podmurówka byłaby z cegły ręcznie formowanej.
Wariacją tej samej koncepcji jest podmurówka, gdzie dachówka leci po całości. Na dowód tego, że tych dachówek mam jeszcze od metra.


Sama cegła to ręcznie formowana Goya, która już wcześniej znalazła zastosowanie na słupach podtrzymujących dach budynku gospodarczego. Nikt zatem nie powie, że koncepcja nie jest spójna, alboż że materiałów wykończeniowych jest tu naćkanych po horyzont. Innych nie ma. I nie będzie (raczej). 



Co więcej ciąg dalszy nastąpi. Cegła sobie czeka na czterech paletach na obmurowanie nią cokołu na elewacji a i na komnatach we wnętrzach się pojawi i tu i tam. Tu nawet prace idą błyskawicznie. Trwa poszukiwanie właściwego koloru do wnętrz:



Będzie szaro. Na zewnątrz ciemnoszaro, a w środku być może trochę jaśniej.

Podmurówka i słupy to nie wszystko. Dalsze trudy poszukiwania inwencji związane są z przęsłami, furtką i bramą. Chwilowo opcją wygrywającą jest budowa ogrodzenia ze sztachet, dość prostych i dość gęstych. Ot, może takich:



Nie... nie takich. Innych. A jakich? Zobaczymy!


sobota, 17 czerwca 2017

Przygotowania dekarskie

Pierwsza inwestycja niezakończona, ba!, co najwyżej jest w połowie, a tu bierzemy się za kolejną. Pozwolenie jest gotowe od pół roku, zatem można działać.
Gmina łaskawie przyjęła wniosek o zdjęcie i utylizację eternitu od obywatela, co ino tu zaledwie pomieszkuje, nie wspominając o płaceniu lokalnie podatków. Ale zobowiązała się i trudno.



Zorganizowane wszystko jest na medal. Zadanie co prawda jest przypadkowe, bo dach zmieniany jest tylko po to, żeby zainstalować nań urządzenia fotowoltaiczne, które z kolei nie uznają eternitu za wystarczająco przyzwoite, aby na nich rezydować. Wyszło to dopiero po wnikliwym czytaniu umowy na fotowoltaikę, małym druczkiem. Ale cóż, trudno. Mogłem przeczytać przed podpisaniem. 

Przed zdjęciem eternitu rozpocząłem prace murarskie, czyli budowę komina i słupów, które będą miały za zadanie trzymać wydłużony dach. Słupy wybudowane rzecz jasna z cegły GOYA, ręcznie formowanej, wybieranej pół roku. Chyba sam Goya swoją Maję malował znacznie krócej:

Chyba, że chłop nie mógł się skupić na malowaniu, czemu wcale bym się nie zdziwił. Może jednak nie malował jej tak szybko...



Słupy powstały dzięki Darkowi i jego pracy przy mojej asyście, jako pomocnika murarskiego. Komin stary sam rozebrałem. Demolka idzie mi lepiej niż konstrukcja.

Kolejny etap to zdjęcie eternitu, przy którym inwestor był nieobecny (błąd). Zadanie kontroli zostało powierzone seniorowi, jako że eternit był jego własnością, to niech się wykazuje i angażuje, skoro ma jeszcze ochotę. Chłopaki przyjechali, zdjęli i zostawili palety pełne eternitu na... łące sąsiadki. Senior nie pomyślał. Na szczęście sąsiadka nie załamała rąk i wykazała się wyrozumiałością.



W międzyczasie powstał projekt poszycia, zrobiony własnoręcznie. Tu przypomniałem sobie nawet funkcje trygonometryczne, policzyłem kąty (tanges mnie nie oszukał). Mierzenie zmian na starym dachu okazało się wyzwaniem do pokonania, choć było ryzyko, że się gdzieś omskniemy. Tym bardziej, że blacha to rąbek stojący cięty na zamawiany wymiar jeszcze w fabryce.

Towar został zamówiony, ekipa dekarska też. Nic tylko cierpliwie czekać na swój rąbek, drewno, rynny, i tym podobne detale. W międzyczasie odezwała się radośnie gmina z zaproszeniem na spotkanie z Wójtem, na którym miałem się dowiedzieć, że umowa na fotowoltaikę musi być anulowana, gdyż nasz rząd nie przeznaczył środków na OZE. Nie będę przytaczał epitetów i komentarzy tych (-----) takich i (---------). Zabrakło im, bo kasa idzie na inne cele i obietnice centralnych oszustów. No cóż, będę jeszcze bardziej aktywny na marszach antyfaszystowskich, nie wyjadę z tego kraju przez paru pożal się Boże szowinistycznych populistów i klerykalnego przyklasku. Pan Wójt i gmina nie mają z tym nic wspólnego.



Materiał przyjechał i ekipa pana Marka wzięła się w mig do roboty. Dekarze super, polecam!
Uczciwi, słowni, solidni. Na początek zabrali się za poprawki starej więźby. Popukali, wzmocnili, poprawili, odmłodzili.



A ze szczytu widok jest całkiem przyjemny:



Nowy komin został wymurowany profesjonalnie. Miło popatrzeć, ładniej niż te w domu. Ale w końcu z domu widzę ten na budynku gospodarczym, a nie na odwrót. Zatem jest git!




Budynek jest gotowy do krycie rąbkiem.

niedziela, 11 czerwca 2017

Komin z cegły i słupy z cegły

Budujemy słupy pod dach na budynek gospodarczy, w znoju i trudzie. Na początek uczyniono wykopaliska, a jakże - na początek na podwórku galimatias jeszcze większy!



W wykopaliskach znaleziono skarby z epoki wczesnej komuny, podejrzewam 'późnego gomułkę' (małe litery nie są przypadkowe, orzeł to to nie był, ale na ptactwo w kraju nie ma dobrego przepisu, przydałby się myśliwy). Te skarby to stalowa miska, emaliowane na niebiesko garnki i sztućce. Wartość historyczną odkryć musi potwierdzić rzeczoznawca. Może 'gomułka' jest w cenie?



Po wyjęciu skarbów udało się w wykopaliskach osadzić misternie utkaną konstrukcję z prętów prawie metr pod ziemią o powierzchni jednego metra kwadratowego, a która wystaje na ponad dwa metry nad ziemią w postaci słupa.



W międzyczasie podczas noszenie cegieł, z racji głupawki, ułożyły się cegły jako prototyp dla przyszłej podmurówki tarasu. Prototyp przyjęty bez większego entuzjazmu.


Pierwsze wymurowane cegły. Znów się mury pną do góry!



W międzyczasie Pan Tanges pomaga policzyć wysokość dla słupów, tak aby uzyskać właściwy kąt dla załamanego dachu.



Liczenia było ze dwa dni. Matematyka niby prosta, ale w praktyce przy budowie błąd karany jest inaczej niż dwóją w zeszycie. I nawet jak powstały to pewności nie było. Na oko wysokość jest spoko.



Natomiast w kwestii artystycznej GOYA zdała egzamin na piątkę z plusem.


Słupy są! I w międzyczasie komin też powstał. A jaki dziadek zadowolony, że mu odbudowałem to, co zniszczyłem. I nawet ładniej niż przed rozbiórką.

Budynek jest zatem gotowy do zmiany swojego poszycia, zrzucenia modnego za Gierka eternitu, a nałożenia nowej formy w postaci blachy na rąbek stojący.

środa, 7 czerwca 2017

Zdjęcie folii z okien i nowe widoki

Okna wstawione na koniec lutego, po zrobieniu tynków i elewacji, zostały uroczyście odsłonięte, a dokładnie pozbawione folii. I jak widać zastała nas wiosna. Zielono, że ho ho.



Najpierw zdjęcia potem mycie po pracach elewacyjnych. I w ten sposób widać (na górze) to co widać, z kuchni na południe. Kiedyś winogron zyska bardziej zacną pergolę. Ale to kiedyś.
A poniżej zerkamy na zachód z salony na wierzbę i na magnolię, zwaną 'yellow river'.



Widok z drugiego okna z pokoju na parterze: 



Przed uprzątnięciem wjazd na ogrody przyzamkowe widziane ze schodów, czyli na stronę północą:


Na podwórku jeszcze bałagan i siwy dom. Zmieni się, nieprędko, ale zmieni się.



I widok na południowe zbocza zamkowe:


A poniżej rozpościera się ściana zachodnia:




sobota, 3 czerwca 2017

Elewacja

Czerwcowa fasada cieszy nowym obliczem. Prace elewacyjne, tzw. etap I, zostały zakończone w maju.


Roboty elewacyjne zajęły niemal półtora miesiąca. Efekt jest na tyle inspirujący, że być może zostaniemy na dłużej z kolorem szarego kleju. W końcu szarość jest w modzie, a ponadto można to uznać za awangardowe bądź minimalistyczne, czyli też modne, podejście do tematu.


Każde okno, każde, które tego potrzebuje, zyskało nowy parapet. Idealnie dopasowany do dachu. Idealnie, bo został ułożony właśnie z tych samych dachówek. Skoro zostało ich półtorej palety, to trzeba je było sensownie zagospodarować.



Jak widać poniżej, nastał czas wietrzenia, przeciągów, potocznie przez germańców zwanymi zug'ami.


Pod klejem skrywa się gruby na 15 centymetrów grafitowy styropian, dzięki któremu ma być ciepło, cieplej, najcieplej.



Niezadowolone były jedynie dwa szpaki, które bez pytania zaczęły zasiedlać się w styropianie. Szybkie były. No cóż. Hałas przy wyrównywaniu zaprawy klejowej był wystarczająco dla nich zachęcający, aby się jednak wyprowadzić. Pożegnane zostały bez żalu.


Okien niby dużo, i każdy straszy i współczuje (mycia). A mi się wciąż wydaje, że można było tu jeszcze bardziej doświetlić chałupę i pójść z szybami po całości.


I na górze byśmy dali też coś na maksa, tym bardziej, że od południa. Może jeszcze coś wybijemy w murze, jak mi się zatęskni za demolką murarską.


Zielono się zrobiło wreszcie w maju, i jaki kolor nie wymyślę, to i tak będzie się zielenił, a liści wkrótce będzie coraz więcej coraz większych, ledwo pałac będzie widać.


Od ulicy już teraz trudno znaleźć jakąś szparkę na fotkę. Fortecy przed widokiem chronią klon z dębem do społu ze szpalerem armii złożonej z dwumetrowych cisów.



Nieopodal zasadzony w międzyczasie aklimatyzuje się nasz cudny tulipanowiec. Jego zadanie to urozmaicić fasadę widzianą od północno - zachodniej strony. Jeszcze będziemy z niego dumni. Pasuje idealnie.


A jak kolor szarego kleju się znudzi, to ruszymy z nowym kolorem, może będzie to bielszy odcień bieli a może 'a whiter shade of pale', w każdym razie na pewno nie będzie to 'yellow submarine'...