piątek, 25 listopada 2016

Więźba - błędy i bolesne pomyłki

Zacznijmy od tego, że więźby jeszcze nie ma, choć miała być już pokryta papą dwa miesiące temu, czyli w połowie września, a mamy już listopad.



Zdjęcia na szczęście nie oddają grozy sytuacji, i może to dobrze, bo oglądanie ich przy dziennym świetle grozi wstrząsem. Horror, teksańska masakra piłą mechaniczną. Dosłownie, no może nie była to historia z Teksasu, ale grozy to nie zmniejsza. 

Jakie błędy można popełnić, zostały popełnione. Czyli tu piszemy ku przestrodze.

Błędy popełnili wykonawcy, ale i nie tylko. Pierwszy błąd to wyliczenia konstruktora, który założył zbyt krótkie belki, szczególnie płatwie na murłaty. Dobrze, że zamówiłem z zapasem, i że założyłem zbyt szeroki okap, ale to i tak trochę mało.

Natomiast wykonawcy dokonali tu cudów braku kompetencji. Po pierwsze dach musi robić fachowiec od dachu, czyli cieśla. Panowie okazali się, że z cieślą mają tyle wspólnego, co nic. Na koniec to przyznali twierdząc, że owszem mieli cieślę, ale dwa miesiące wcześniej się rzekomo potłukł i połamał żebra. Nie ustalono czy upadek był z dachu, czy może po prostu było to zejście z imprezy.

Chłopcy się tym jednak nie przejęli i stwierdzili, nic oczywiście nie mówiąc, że spokojnie dadzą radę, a dach jest bardzo prosty, dwuspadowy, to taki przecież każdy ułoży, nawet oni.

No i zaczęli układać. Nie skończyli, bo choć sam na cieśli się nie znam, to krzywo położone krokwie, na pół łokcia w stosunku do pionu, jednak raziły nawet bardzo tolerancyjnego inwestora. 
Nie trafione podcięcia krokwi na murłaty, ratowanie się klinikami. Niechlujność. Jakby krowa wlazła do opery. Strach patrzeć. Za ten zakres prac uprzejmie podziękowałem. Do jętek już nie zostali dopuszczeni, co by jednak coś zostało niepopsute radosną twórczości panów, co nawet 'młodego technika' nie przejrzeli.

Wniosek prosty: na dach należy zapraszać wykwalifikowanego cieślę. Sprawdzić źródła, czy na pewno się zna. I zapytać, czy nie połamał się ostatnio. I czy nie spadł z dachu.



Druga, obecna, ekipa pracuje już szybko, sprawnie, naprawiając, to co zepsute, z pomysłami na to co niezaprojektowane. Aż miło patrzeć i słuchać. Na sercu znacznie lżej. W kieszeni rzecz jasna też.

czwartek, 10 listopada 2016

Okna czy raczej dziury w ścianach

Opóźnienia na budowie to rzecz normalna, co samo w sobie jest już chore. Opóźniają się wszyscy, choć murarze są tu nie do przebicia. Z podziwu godnym, dla całego murarskiego fachu, pietyzmem dbają o to, aby tradycja opóźnień rosła w siłę i rozmach.

Okien rzecz jasna też jeszcze nie ma.
Należałoby powiedzieć mocniej, że nawet dziury nie są gotowe. Jak można nie mieć gotowej dziury w ścianie? Otóż można.



Na tej budowie wszystko można. Bo budowa jak dotychczas jest realizowana pod hasłem:
"-Będzie gotowe za chwilę. -Kiedy? -Już najdalej w przyszłym tygodniu. -Aha."
A jak wiadomo przyszły tydzień jest zawsze 'za tydzień'. I tak to trwa.

A tymczasem zastała nas zima, co widać z jednego z niewielu gotowych okien, przepraszam, gotowych dziur:



Na szczęście mi się nie spieszy, choć nawet i ja jako raczej cierpliwy inwestor, mogę czasem zostać wyprowadzony kolejnym "za tygodniem" z równowagi.

W międzyczasie coś jednak powstało. Od strony północnej, przy schodach, powstał piękny, niegotowy, a jakże, otwór okienny. Ale naturalnie już 'za tydzień' będzie gotowy:



Jakby ktoś szukał murarzy dbających o ponadprzeciętne opóźnienia, to polecam tych artystów. Są w stanie nie dotrzymać każdego terminu. A z drugiej strony każde zadanie są w stanie wykonać 'za tydzień'. I nie ma w tym żadnej sprzeczności.



A jakie ogromne plusy są w rachunku cash-flow! Dzięki tak uczynnym murarzom, nie muszę w tym roku inwestować w okna. I wszystko inne też się automatycznie przesuwa. Dzięki temu o kilka miesięcy mogę przesunąć kolejny wydatek. Wystarczy, że wezmę parę desek i pozabijam dziury. Czyż to nie miło z ich strony. A że trochę ucierpi drewno na dachu, że trzeba jeszcze raz je impregnować, że trochę wody wsiąknie w mury, to nic. Zapewne oszczędności będą znakomite.

Nic to. "Always look on the bright side of your life".