środa, 20 kwietnia 2016

Grill przy starym domku!!!

Wiosna A.D. '16 miała być ostatnim sezonem grillowym, biesiadowym w otoczeniu starego domku. Może będzie nostalgicznie, może sentymantalnie... Za rok będzie to wszystko wyglądać inaczej.

Tako się jakiś czas temu rzekło i taką otrzymaliście onegdaj informację. Ale nikt też nie mówił, że to będzie tylko jeden grill, czy tylko jeden termin. Może to być każdy weekend! Byle przed sierpniem, bo jak wiadomo w sierpniu bywa godzina W. To dobry termin na nowy początek. 

Zatem Przyjaciele (nie jest Was wielu :), tym bardziej cenni), jak macie ochotę wpaść już teraz, w maju, czerwcu czy też w lipcu, to zadzwońcie lub napiszcie, kiedy Wam będzie się chciało zrobić wycieczkę na wieś spokojną choć na godzin parę...

piątek, 15 kwietnia 2016

Inwentaryzacja i wstępna koncepcja lub jej brak

Inwentaryzacja jest. Gotowa. I to od dawna.
Ale do wstępnej koncepcji jeszcze daleko... choć czas szybko leci.

Zatem jak obecnie wygląda domek pokazują poniższe rzuty parteru i poddasza. Na parterze robimy kółko w starym wiejskim stylu spacerując od holu, przez kuchnię i dwa pokoje trafiamy ponownie do holu. Odstępstwem od wiejskiego stylu jest mała łazienka, która znajduje się w domu, a nie za stodółką. Uroku dodaje jej małe okno. 
Składzik jest natomiast miejscem, gdzie łakomczuch zawsze znajdzie małe "co nieco", czyli najlepszy na świecie dżem babci z czarnej porzeczki, tudzież z brzoskwini, czy też pyszny mus jabłkowy. Tu też jest łącznik komunikacyjny ze strychem, ale... 
... bynajmniej nie są to schody, a najzwyklejsze stroma drabina, po które rączo i ostrożnie raz na trzy lata wspinamy się na strych. A na strychu wiele się nie dzieje (prawdopodobnie), wiatr hula, a pod nogami szeleszczą liście. Ale już nawet z tych małych okien widoki są obiecujące. Zatem jakby zrobić śmiało jakieś większe okna, to może być ciekawie.



Z kolei front to widziany już na zdjęciach obrazek, który po prostu doczekał się przeniesienia na obraz cad'owy. Nawet lepiej chyba prezentuje się w tej postaci niż w realu. Na dole od wschodu i poniżej od zachodu:



A to chcemy zrobić, to trudno zgadnąć, acz zupełnie wstępnie pomysły na parter są takie:
- pojawi się wiatrołap: z jakimś oszkleniem w miejscu obecnych starych betonowych schodów;
- poszerzymy trochę łazienkę; w końcu gdzieś trzeba będzie umieścić źródło ciepła na długie zimowe wieczory, czyli jakiś kocioł c.o.;
- schody (niestety drabina zniknie) w miejscu dużego pokoju i schowka gospodarczego; choć innych wstępnych pomysłów na schody było co najmniej milion. Ekstrawagancja (malownicze schody w salonie) przegrała jednak z pragmatyzmem;
- kuchnia i pokój będą połączone, co pewnie każe nam używać nazwy 'salon', a może lepiej po prostu pokój dzienny z kominkiem. No właśnie. Pojawi się kominek w miejscu starej kuchni. A kuchnia powędruje do budynku gospodarczego, i tam coś ciekawego z niej powstanie, być może;
- okna na ulice zostaną powiększone z obniżonymi dużymi parapetami - tam będą siedziska z poduchami (może jakiejś damie się spodoba taki akcent);
- miał powstać jeszcze wykusz oszklony, ale to zostało uznane jako objaw drobnomieszczańskiej fanaberii, zatem miejsce na duży stół będzie jedynie na tarasie, choć może się i tu gdzieś go upchnie;
- w kuchni zamiast małego okna wybijemy znacznie większe okno na świat i wschód słońca, a przed nimi rozlegnie się taras, czyli miejsce na kawę lub piwo.

Z kolei na piętrze cokolwiek by się nie pojawiło, będzie dobrze. To coś zastąpi w końcu panoszące się tam wszechobecne liście. Na razie jest nadzieja na:
- pokój - sypialnia 
- łazienka z widokiem na gwiazdy
- duży pokój z widokami na wschód i zachód i południe też, czyli miejsce rekreacji z odpoczynkiem dla oczu  

A tak niestety nie będzie, bo za bogato, za śmiało, bo brak koncepcji u architekta i odwagi u inwestora. Może szkoda???

A Victorian terraced house extension | Real Homes:
Great renovation & extension project #homedecor #design #extension #architecture #homeextension #residential #home #addition #extend #glass #sidereturn:
A large window wraps around one corner of this brickwork extension to a Victorian house in London by local office Cousins and Cousins:

Nice:

... szkoda... choć w Porębach byłby to raczej mocny odlot od realu i ekskomunika gotowa.

Podpowiedzi mile widziane! To ostatnie chwile, kiedy mogę coś jeszcze wrzucić do koncepcji, bo jak mi to konstruktor już wszystko przerobi, to będzie za późno, albo doprowadzę do ostatecznej rozpaczy architekt :) Złośliwi twierdzą, że mam takie możliwości..., co niniejszym dementuję.

sobota, 2 kwietnia 2016

Wybór architekta do budowy domu

W moim przypadku, nie tyle do budowy, co do przebudowy, ale po paru miesiącach wiem, że to zadanie jest znacznie trudniejsze od budowy od początku.
Mamy architekta! Ale jak do tego doszło, to dłuższa historia i droga przez mękę, bo jest to architekt numer dwa. I oby trzeci nie był potrzebny...

Szukamy architekta! Jak? Teoretycznie najlepiej z polecenia. Ale, jak się później okazało, nie daje to gwarancji końcowego zadowolenia. Ba! Nawet w ogóle jakiegokolwiek zakończenia!

Pierwszy architekt, pan z polecenia, jeszcze przed rozpoczęciem właściwych rozmów dotyczących koncepcji, wydał się sympatyczny i znający na rzeczy. Jego zadaniem miało być opracowanie koncepcji rozbudowy domu, głównie pomysłu na dach i adaptację strychu na tzw. cele mieszkaniowe.
Najpierw miała być inwentaryzacja, żeby w ogóle móc cokolwiek proponować. Ok. Pan architekt zrobił inwentaryzację. Zadanie jak twierdził, proste, krótkie i strasznie nudne, stąd pewnie dlatego zajęło mu to 6 tygodni, a nie dwa wieczory, jak to miało być.
A potem miał zacząć rysować koncepcję. Miała być to jego koncepcja, pomysły, ale okazało się, że podejście było całkiem inne: "powie pan co sobie życzy, a ja to narysuję, a narysować można wszystko". No to zacząłem rysować sam. Schody na środku, z boku, proste, zakręcane. Bardzo kreatywnie się mogłem rozwinąć. Schody były już i na zewnątrz. W pewnym momencie zacząłem myśleć o windzie lub wstawieniu zwykłej drabiny i strażackiego słupa, albo zjeżdżalni zamiast schodów.

Moje (niektóre) pomysły zostały narysowane po kolejnych kilku tygodniach oczekiwania na szybki feedback. Później miałem sobie przemyśleć dach, elewacje, wejście. Takie tam proste rzeczy...
Nie było łatwo. Szybko się okazało, że potrzebny jest mi warsztat kreślarski. W tym celu odwiedziłem sklep z artykułami kreślarskimi, gdzie zaopatrzyłem się w ekierki, kątomierze, pisaki, ołówki, korektory wszelkiej maści i rodzaju i do dzieła! W końcu w pracy jestem też architektem, co prawda business solutions architect'em, ale to już coś.

I tak mijały długie, zimowe już wieczory, dni, weekendy, tygodnie, lata... no nie, lata jeszcze nie. Zanurzyłem w otchłań wizji architektonicznej, czasem brodząc, czasem mknąc jak barakuda w oceanie komplikacji formy architektonicznej. Wiłem się gdzieś między przekleństwem a fascynacją tworzenia. Zamiast skupić się na ogólnej koncepcji bryły, testowałem manualnie ile centymetrów okna da się umieścić w lukarnie, sprawdzając wpływ na poziom spadku dachu. A wszystko z ołówkiem i gumką, a potem kolorowymi pisakami i korektorami. Masakra.

Na wszystko miał spojrzeć pan architekt swoim fachowym okiem i łaskawie wrzucić to do rysunku w cad'zie. Na szczęście pan architekt przez półtora miesiąca nie odbierał telefonu, nie odpisywał na wiadomości, co pozwoliło mi narysować własną koncepcję prawie do końca, a jemu podziękować za współpracę. Mailem. Bo inaczej się nie dało.

Zatem szukamy drugiego architekta. W końcu musi być ktoś, kto przynajmniej przerysuje moje pożal się Boże pomysły i się pod tym jeszcze podpisze. Nie będzie łatwo, ale nic to.

Tym razem wybrałem inną metodę poszukiwania. Miało być szybko, zatem wykorzystałem platformę ofert budowlanych zamieszczając tam zapytanie. Architekt miał się znać na rzeczy, być z powiatu mińskiego, być dostępny, niekoniecznie drogi i.... być kobietą (tego nie mogłem napisać), ale trudno, trzeba przyznać. Po poprzednich doświadczeniach stałem się feministą, przynajmniej w tym zakresie. Doszedłem do wniosku, że w dziedzinie postrzeganie piękna, odnajdywanie się w tym co ładne, co do siebie pasuje, to jednak kobiety biją mężczyzn. 

Drugi architekt, naturalnie pani architekt, podjął się współpracy szybko i chętnie. Wstępną moją koncepcję traktuje jedynie jako wymagania funkcjonalne wnętrz, co ubierze w ładną formę na zewnątrz. Wykazuje zapał i chęci, i nawet własne pomysły. I tego właśnie szukamy! 

Wydawało się, że poszło szybko i łatwo... choć nie do końca, ale to już za sprawą interwencji dziadka, który orzekł, że jemu się jakakolwiek przebudowa jednak nie podoba. To zmieniło sprawę. Odrobinę. Wydawało się, że to przedwczesny koniec. Ale po miesiącu nastąpiła akceptacja i reaktywacja. I wracamy do naszej miłej pani architekt. Najpierw koncepcja, a potem przygotowanie projektu architektoniczno - budowlanego, co ma zająć około dwa miesiące.

Zatem oddałem się oczekiwaniu na wyniki rysowania koncepcji, zarzucając własne prace rysunkowe. To gorsza strona, bo architektem nie zostanę. Ale może to i lepiej dla urbanistyki w tym kraju...