sobota, 10 grudnia 2016

Wybór okien do domu

Męka analiz i kombinacji, zadanie rozciągnięte w czasie na dobre pół roku. I jeszcze trwa.
Jakie wybrać okna? W jakim kolorze? Jednostronnym, dwustronnym, full kolor. Z jaką funkcjonalnością? Z jakimi parametrami izolacji termicznej Uw Ug Uf, szczelności akustycznej R? A może otwierane? A może nieotwierane?


Podobno kiedyś wszystko przychodziło trudniej. Ale to nieprawda. Szło się do sklepu i pytało: "-Są okna? -Nie ma." A jak już się trafiły, to nikt dalej nie pytał, nie wybrzydzał, nie grymasił, tylko mówił: "Cztery okna proszę". Byle sztuka się zgadzała. I wszyscy zadowoleni byli. A jak wiało przez nie, to też nie problem. Bo jak wichura, to przecież musi wiać. Wystarczyło w aptece watę kupić i obłożyć dookoła, a najlepiej (jak już ktoś miał) wstawić dubeltowe i tyle.

Jakie komory, szyby, jakie okucia, klamki? Takich pytań w ogóle nie było. Mikrowentylacja? Nie mikro, tylko nawet makro, i zawsze w standardzie, no chyba że nic nie wiało. Albo kitu zabrakło.

Podobno tendencja jest taka, żeby dużo okien w fasadzie było, bo ładniej, więcej światła, więcej widoków, wszystkiego więcej. Głównie kasy więcej. O czym nieświadomy inwestor przekonuje się boleśnie przy zamawianiu, zamiast myśleć o tym przy projektowaniu. Zawsze można zamurować celem optymalizacji inwestycji.


Notabane: już dwa trapezowe otwory kazałem zamurować. A z drugiej strony podkusiło mnie otwór w dachu wymurować. I do tego w dachu płaskim, żeby bajer był. Diabeł szeptał chyba wtedy do ucha.



Veka, Inoutic, taki czy taki dostawca. Pewnie jeden czort. Cenowy na pewno. Choć dla sprzedawców różnice są ogromne: "proszę pana - te okna nie są po prostu ładne, one są piękne".

A ja się pytam: a kto to później umyje?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz