wtorek, 20 grudnia 2016

Montaż dachówek

Dachówka została rozłożona po całym dachu, paczka obok paczki. Dla wnikliwych nazywa się Meyer Holsen Piano, a jej ciemnoszary kolor producent określił jako czarny łupek, czyli 'schieferschwarz'.

To mi przypomniało, że jeszcze dokładnie rok temu podczas poszukiwania 'czegoś' na dach, po przejrzeniu miliona blach, dachówek i innych gontów, obmyśliłem sobie, że nic innego nie wchodzi w grę jak szlachetny kamień łupany, czyli łupek. Czytałem, rozmawiałem, do dziś w domu mam kilka pięknych łupków. Na sto nowych dachów, zakładam, że 80-90%% to różnej maści blacha, pozostałe 10% to dachówki. Łupek to nie jest nawet jeden procent. Może z pół promila się uzbiera. Co nie wynika z kosztu materiału, ale z kosmicznych cen układania. I dalej jest problem z fachowcami. O ile blachę położy prawie każdy bardziej zdolny budowlaniec, to porządnych dekarzy do dachówki nie ma już wielu. A łupek praktycznie kładzie tylko kilka ekip w Polsce. 

I to szybko zweryfikowało moje plany... Ale próbki mi zostały i mogę sobie na nich zajadać chrupiącą kaczkę na gorąco.


Rozłożona dachówka w paczkach na całych połaciach wyglądała dość niezwykle. Że to wszystko nie spadło...




Podobno kolejne zadanie, czyli układanie dachówki, to już czysta przyjemność, i wreszcie widać w oczach ekspresowe postępy.


Część dekarzy z przyjemnością bawi się w układanie, a drugi podzespół walczy z pokryciem na stropach lukarn, rozkładając wełnę, płyty osb, a później zabawili się w papowanie.


Pierwsza lukarna jest gotowa i przyjmuje twardo na siebie pierwszy śnieg. Do środka nie pada. No z góry nie pada, bo przez dziury okienne nadal sobie prószy.

A obróbki na blachach na wiatrówce i kominach, to podobno dzieło sztuki. Wygląda faktycznie spoko, mucha nie siada, komar nie cyka. Ekipę polecam.


Do końca jeszcze trochę brakuje, ale pierwsze efekty końcowe, już nie tylko czuć, ale i trochę widać. Choć ekipa była krytyczna do zaprojektowanej formy elewacji:
- dach - mówią - ładny, ale te wielkie otwory, to chyba na armaty, jakby do wojny doszło.
O takim zastosowaniu jeszcze nie myślałem. Może mam zbyt pacyfistyczne spojrzenie na świat.


Od podwórza też się już końcowy widok wynurza... Acz na nim widać głównie kwadraty, gdzie przy odrobinie szczęścia, już za parę dni, będą pieścić oko nowe okna.


No dobrze, trochę jeszcze zostało, to nie koniec, ale początek końca na pewno.
Na święta, może nie w prezencie, może nie zupełnie od Mikołaja, może nie 'pod choinką', ale będzie gotowy dach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz