piątek, 9 grudnia 2016

Już nie kapie na głowę

Cel na ten rok został osiągnięty. Więźba została przykryta płytami OSB i papą. 

Czyli można rzec, że już nie kapie na głowę, tzn. trochę jeszcze kapie, ale nie po całości, tylko kapie przy lukarnach, czyli można się schować. Źle nie jest. Woda sobie co prawda stoi na stropie, ale to przeszkadza tylko stopom. Głowa nie moknie (poza tymi lukarnami). 

Uczucie rewelacyjne: móc stanąć pod dachem, który się zaprojektowało, zburzyło stary, ułożyło nowy, i do tego o dziwo dach ten wygląda faktycznie pewnie i solidnie.

Idziemy za ciosem i przymierzamy się jeszcze w grudniu do układania dachówki. Na papie rozłożone są już łaty. Poszło szybko. 



I kontrłaty. Idzie wolno. Wyszła tu szwajcarska perfekcja panów podchodzących do tematu z dokładnością budzącą zazdrość wszelkiej maści ekspertów dopieszczających każdy drobny szczegół. Choć dach jest równy jak stół nachylony pod kątem 45 stopni, to jednak według mistrza dekarskiego każda zakładka papy powoduje małe wybrzuszenie i na każdej kontrłacie panowie to wyrównują. Ależ mają cierpliwości, tylko pozazdrościć.



Przygotowaniom nie ma końca. Ale jako rzeczą: będzie się to oglądać całe życie, więc lipy być nie może. Lipa jest, ale w ogrodzie, i niech tak zostanie.


Dla bystrzejszego obserwatora: uspokajam, że owszem to coś (na górze) przed budynkiem to oczywiście nie lipa, tylko dąb i klon. Budynek to też nie lipa, tylko budynek.


Analiza i projektowanie trwa bezustannie. Z każdej strony co do centymetra liczone jest przyszłe poszycie, tak aby wyszło bez cięć dachówki, żeby był właściwie szeroki okap z uwzględnieniem wyrównania do izolacji, do wieńca, z założeniem na rynnowanie i obróbki. Pełen podziw i szacun.


A jak słońce wyjdzie, to na lukarnie jest bosko. Człowiek może klapnąć na kontrłacie, i kosztując filiżankę kawy, alkohol na dachu jest dyskusyjny, poprzyglądać się  przyrodzie, nie zaburzonej ludzkim harmiderem. A po drugiej stronie drogi bezczelnie paradują sobie bażanty, nie robiąc sobie zbyt wiele z postępów budowy - może nowe poszycie dachowe im się podoba...

Co muzykalniejsi mogą pośpiewać wpasowaną idealnie w klimat chwili: "if I were a richman... lu bi du bi du bi du..."


A jak popada, to można klapnąć na jętkach i machając nogami pomarzyć o 'nicnierobieniu'. Na poddaszu takie robienie niczego też wydaje się wysoce tematyczne.


Kolejny etap zapowiada się ciekawie: układania dachówki. Materiał jest i cierpliwie sobie czeka.


Taki kierowca - dźwigowy to ma fajną robotę. Kręci sobie tym kranem i odstawia dachówki. W nagrodę pozwoliłem mu zawrócić na moim polu na przeciwko, z zastrzeżeniem, żeby bażantów nie straszył.


Paleta za paletą, prosto z Bawarii, cierpliwie układają się dachówki. Potem tylko je wnieść na dach i gotowe.


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz