wtorek, 26 lipca 2016

Demontaż eternitu

Pierwszy dzień prawdziwych prac demontażowych za nami. Eternit zdjęty!

Ale po kolei. Z samego rana z rzeczonego Tarnobrzegu przyjechało trzech panów o zacięciu zdecydowanie cyrkowym. Okiem eksperta rzucili spojrzenie na dach, wypalili po sportowym fajku, i migusiem po drabinie na dach. Po jednym spojrzeniu też już wiedzieli, że operacja zajmie im trzy godziny z przerwą na drinka, tj. herbatę.

Eternit nie miał szans. Doświadczenie naszych fachowców - cyrkowców sprawiło, że "robota to już teraz sama idzie". Nawet stada odkrytych w otulinach papy os nie była w stanie nawet o minutę złamać ich harmonogramu i ciągłości prac. 

Ostatnie minuty domku w okrasie gomułkowskiego szału eternitowego:




 

















Panowie mieli jednak i jedną wadę, tj. brak 
ambicji estradowych. Mianowicie zdecydowanie odmówili udziału w sesji zdjęciowej i z góry zrzekli się szansy zaistnienia, kto wie, może nawet na scenach Mediolanu, czy Londynu... Ba! Może i Broadway stanąłby otworem. 
Oficjalnie argumentowali to brakiem ochoty zakładania obowiązkowych kombinezonów przy pracy z azbestem (bo podobno niewygodne), a udokumentowanie tego grozi grzywną finansową. Na nic nie pomogły przekonywania, że czym jest kilkaset złotych grzywny przy milionowych gażach estradowych. Trudno. Ich wola została uszanowana.


Prawda była chyba jednak inna. Otóż powodem są młode żony, które niczym Penelopy tarnobrzeskie tęsknie wyczekują na powrót swoich Odyseuszy, pogromców azbestu, dzielnych trzech Heraklesów walczących z eternitem jak z lwem nemejskim czy hydrą lernejską. Na marginesie, jedna z Penelop miałaby się rzekomo szczególnie wyróżniać i urodą, o czym świadczyły próby pokonania rywala celnym rzutem eternitem. Próba się jednak nie powiodła. Może jednak najlepszą żoną nie jest 'cudza'? Zagadka nie jest rozstrzygnięta...





Na koniec panowie rozprawili się z niebagatelną ilością słomy zgromadzonej pracowicie przez różne ptaki na przestrzeni paru ostatnich dziesięcioleci.

Domek zyskał nowy design:

Wcale nie jest taki zły... Zatem może warto tak zostawić? Wcale oryginalnie. Trudno jednoznacznie orzec, czy ładniej jest po zdjęciu eternitu, czy tak jak było jeszcze rano z azbestem na dachu...


A na jutro mamy zapowiedziany "Kick-off Meeting", czyli trójstronne spotkanie na szczycie w szczególnej obecności:
- Wykonawcy (majster z Węgrowa)
- Kierownika Budowy (zaprzyjaźniony pan z Warszawy)
- Inwestora, czyli nomen omen autora niniejszych zapisek

Nie ma nudy, a to dopiero początek początku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz