Dowodem postępów jest wzrost do góry, a jakże. Mamy wreszcie na poddaszu kawałek komina, trochę ścian szczytowych, kawałek płatwii i krokwii.
Odważne wycinanie trygla pod schody jeszcze przed nami.
Gorące upalne dni już są tylko wspomnieniem, co według fachowców motywuje ich tylko do szybszej wytężonej pracy, bo rzekomo upały rozleniwiały i motywacji do murarki nie było. Ale czy oby na pewno to jest przyczyną? A może wizja zbliżającej się 'wiechy' jest dużo skuteczniejsza w mobilizacji wysiłków. Co by nie było tym powodem, szczyty już widać, a zatem i 'wiecha' będzie wkrótce. W końcu krokwie bez zalania mogą się rozsychać niebezpiecznie, a tego nie chcemy.
Więźba dachowa jeszcze bardziej niegotowa niż gotowa, czy też wciąż gotowa do podjęcia po półtoramiesięcznym leżakowaniu na podwórzu. Chyba, że coś z ekspozycji zdjęcia uciekło przy pstrykaniu. Sporo dość uciekło... Ale tu wkrótce będą nasze krokwie, jętki i inne belki.
Słowo 'belka' zyskało na budowie w ostatnich dniach kluczowe atrybuty. A właściwie nie belka ino 'belek', jak ją panowie ochrzcili, a dokładnie brak tego 'belka' pod płatwią o długości ok 12 metrów. No cóż, według projektanta nie było takiej potrzeby, na szczęście panowie wykonawcy, jak i kierownik byli czujni. 'Belek' lub nowy wieniec musi być, aby nie zrobić efektywnego załamania na dachu już po paru tygodniach. Za czujność flaszka się należy!