niedziela, 26 lutego 2017

Stan zamknięty cudowny, co z tego, że surowy

Są okna i drzwi!

Co za dzień! Było pięknie. Słonecznie i chłodno. Mimo cholernego chłodu (kwestia względna: zero stopni w słońcu) i cholernego głodu (stary pączek i mały jogurt), było wspaniale.

Przekręcić klucz w drzwiach. Toż to mega odlotowe uczucie (choć jest w życiu jeszcze parę przyjemniejszych). Moment, w którym wreszcie po całym dniu instalowania okien i drzwi, po tylu miesiącach jazd budowlanych, walki z biurokracją i innymi kłodami, można zamknąć dom na klucz, to sprawa niecodzienna, wyjątkowa, nieznośnie przyjemnie radosna.



Prace trwały od samego rana do siódmej wieczorem. Z wrażenia w międzyczasie popsuł się aparat fotograficzny. Samochód z oknami utknął w pozimowym błocie. Ale koniec końców: udało się. I to są nieudane zdjęcia tej jakże super udanej instalacji: 



Na własne oczy mogłem się przekonać na czym polega ciepły montaż okien taśmą rozprężną, która to, zgodnie zresztą z sugestią własnej nazwy, radośnie się rozpręża. I zasada jest prosta: im więcej słońca, tym szybsza radość rozprężania. W lutym niestety słońca jest mało, temperatura mizerna, stąd będziemy się rozprężać bardzo powoli, ale za to bardzo radośnie.

Pierwsze efekty od podwórka, jak dla mnie cudownie okazałe, choć dla monterów przede wszystkim było to zupełnie nie-cudownie ciężkie. Acz narzekali z uśmiechem i humorem, twierdząc, że te oszklenia to zdecydowanie musi być przygotowanie na radziecki najazd ze wschodu, bo na taką karę chyba nie zasłużyli. Faktycznie: patio to 700kg wagi, hipopotam, nie do staranowania przez radziecką myśl wojenną.



Udało się wczesnym popołudniem również wystrugać drzwi wejściowe, co by zmniejszyć przeciągi, i jednak jakiś symboliczny kluczyk zastosować. Drzwi powstały ze starego czterdziestoletniego dębowego skrzydła i dębowej futryny. Są białe, stare, ale działają. A panowie monterzy stwierdzili, że lepszych to się dziś nie kupi, za żadne pieniądze. Nawet z własnej inicjatywy podeszli i zapiankowali futrynę. To chyba na jakiś czas zamyka kwestię drzwi.

W zaangażowaniu nie zauważyliśmy zachodu słońca i ostateczne widoki raczej są z tych, co wymuszają wyobraźnię. No ale od czego ją właśnie mamy?!



A na koniec symbolicznie posprawdzałem, czy wszystkie okna są zamknięte i wkładając klucz do starej wysłużonej wkładki drzwi wejściowych, mogłem przeżyć ten moment. Moment cudownego zadowolenia zamknięcia domu w stanie zamkniętym - cudownym, co z tego, że surowym. Bajka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz