niedziela, 14 lutego 2016

A drzewa sadzi się w rządku


"Dach może by trzeba zmienić" - bąkał dziadek z rzadka, co parę miesięcy. I jak to on lubi wziął sam się rok temu do czynu. Po cichu i po swojemu. Tak lubi.

Tak też pilnuje porządku na działce. Jakiekolwiek próby własnej inwencji, godzącej w ład i porządek widziany jego oczami, są z góry skazane na usunięcie bądź banicję. Sadzenie drzewek inaczej niż w rządku oznacza, że wcześniej czy później (raczej wcześniej) drzewko pozostanie przywrócone do pionu, to znaczy przepraszam: przywrócone do rządku.
Dziadek jest (bez sarkazmu) mistrzem przycinania owocowych drzewek. Robi to perfekcyjnie. Mam nadzieję, że przekaże mi swoją wiedzę w tym zakresie. Ale jego zapędy przycinania niestety często idą dalej...

Na działce rosną między innymi dwie piękne, duże, stare brzozy. Od lat łakomym kąskiem patrzył na nie, co by je poprzycinać. No bo "przecież się tak rozrosły, że mogą gałęzie się odłamać, jak halny przyjdzie,... a bo przecież tyle tych liści leci jesienią, że nie idzie ich grabić'. Pilnowaliśmy te zapędy 'drwala' skutecznie przez parę lat, również z aktywną pomocą Darka, naszego drogiego kuzyna i sąsiada w jednej osobie, który szczęśliwie dla nas kocha naturę i jej owoce, tu w postaci dumnych, rozłożystych drzew. I przez parę lat wygrywaliśmy ten nierówny pojedynek, a było już blisko, bo raz dziadek został już ściągany z drabiny z piłą, a innym razem w ostatniej chwili udało się powstrzymać zamówionych najemników z profesjonalnym sprzętem do katowania brzóz. Ufff....

Niestety po paru latach, chwila nieuwagi, i dziadek ku swej radości obwieścił nam dumnie, że wreszcie przyciął po parę gałązek brzozom i nie będzie już tyle liści. Na marginesie te 'gałązki' to były może i kilkunastometrowe konary. Myślałem że serce mi pęknie, a brzozy nie przestaną cicho kwilić. Moja M. była jeszcze bardziej stanowcza i wyraźnie i dobitnie oświadczyła, że na tak okaleczonej działce, to jej noga już nigdy nie powstanie. Żal było patrzeć...

Nie był to też ostatni 'sukces' dziadka w materii zdobywania sprawności 'drwala'. Sam jestem temu trochę winien, bo kiedyś w prezencie dostał piłę mechaniczną do przecinki. Ale kto wiedział, że to w tym kierunku pójdzie samorozwój... Dobrze, że krajzegi nie kupiłem, by byśmy mieli boazerię zamiast okazałych brzóz.

W ogrodzie przed frontem domu, w cudowny sposób nie w rządku, kilkanaście lat temu udało się posadzić moje do dziś dwa ukochane drzewa: klon i dąb. Urosły aż miło, a nie miały łatwo, bo dziadek co rusz łypał na nie łakomym okiem. Klon ocalał nieruszony. Moja duma. Ale dąb biedaczysko przecierpiał swoje. Dziadek był przekonany, że dąb to zdecydowanie za wysokie drzewo na ogród i go przyciął z góry niczym wyrośnięty pęd malin. To się dąb zdziwił. Niestety nie miał siły krzyknąć: "nie jestem jabłonką". Krew przestała płynąć na ten widok... Na szczęście drzewko udowodniło, że jego wola życia i bycia smukłym, a za sto lat okazałym pięknym 'Barkiem' jest silniejsza i przetrwa zakusy z sekatorem w ręku.

Jednak to, że dom stoi i się jeszcze jakoś w ogóle prezentuje, jest wyłączną zasługą dziadka Tadeusza.
Działka jest pięknie zadbana. Jak dla mnie jest najładniejsza w okolicy. Latem jest cała w zieleni: jabłka, śliwki, czereśnie, brzoskwinie (!!!), maliny, porzeczki, no i moje ukochane drzewa liściaste: klony, dęby i polskie śliczne brzozy. A przy drodze szlachetne cisy (zamiast pospolitych tuj), co (to i nie tylko to) z kolei jest zasługą mojej M.



Tu widać mojego ukochanego klonika. Zimową porą bez liści, za to od wiosny zieloniutki, a potem czerwieni się w jesiennym słońcu; dziś jest już większy od domu....
A z prawej dumny dąb, który najgorsze ma już chyba za sobą :)
W głębi po prawej wyglądają nieśmiało dumne panie brzozy...


4 komentarze:

  1. Działka faktycznie najładniejsza w okolicy, a dąb poszedł w górę, jak gdyby zabiegi pielęgnacyjne Dziadka mu posłużyły :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ... czyli jednak może warto słuchać starszych? Ale czubek mu pozostanie na zawsze taki inny. Zrobimy z tego jakąś legendę dla przyszłych pokoleń. Kiedyś się przyda: jak już dąb zdobędzie tabliczkę pt. "pomnik przyrody". No i imię jakieś będzie potrzebne. Bo w końcu "Bartek" jest tylko jeden.

    OdpowiedzUsuń
  3. A drzewa sadzi się w rządku ... jakbym to gdzieś słyszała ... Przemek właśnie posadził u nas tegoroczną choinkę ... w rządku oczywiście :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jedna choinka nie może być w rządku :) Ja co prawda mam bardzo ograniczone zaufanie do swoich upodobać i gustów. W materii 'zielonej' wzoruje się moją panią M. I w tym zakresie 'rządek' pozostaje od lat bezustannie w niełasce. Nie ma dla niego litości. U nas dziadek czuwa nad harmonią i czarem symetrii sadownictwa przemysłowego stosowanego na podwórku do każdych kilku drzewek.
    To się może kiedyś zmieni...
    PS. Trzymam kciuki za choinkę, co by urosła na okazałą śliczną sekwoję!

    OdpowiedzUsuń