Komin jest gotowy, a właściwie to obecnie wreszcie oba kominy radośnie wychylają się w całości ponad przyszły dach.
Jeszcze przed 'chwilą' można było zajrzeć weń znad kalenicy, czyli z wysokości ok. 8,2m nad ziemią, niczym w otwory trąby słonia. Obecnie komin dymowy urósł jeszcze prawie metr do góry.
Drugi komin, już w gotowym kolorze antracytowym, zyska jeszcze jeden rząd na swojej czapie, żeby z jednym nie było mu tak smutno.
Nie pozostaje (prawie) nic innego jak podpiąć pod niego jak najbardziej ekologiczny kocioł, coby sobie dymił radośnie z jak najmniejszym wpływem na otoczenie.
Przy kominie kierownik z ekipą postanowili zbudować słup połączony ze stropem porządnym uzbrojeniem, co by utrzymać 12-metrową płatwię. Konstruktor chyba mnie nie lubi, albo po prostu o niej zapomniał.
Ekipa na pytania typu "czy się to aby nie zawali", odpowiada niezmiennie: "nie.... nie powinno... raczej".
Oby tak było. Szczególnie, że jeszcze ten maluszek urósł nam o kilka ładnych rzędów.
I oby sobie oba (kominy) stały przez wiek cały.
Nawet trzymają pion, co można uznać za pomyślną wyrocznię dla ich długiej i spokojnej przyszłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz